poniedziałek, 30 marca 2009

Mój własny - wygodny i mroczny.

Okazuje się, że kącik na Forum Fahrenheita to za mało. Ciepło tam i przytulnie, i przygarnięto mnie bez złego słowa zimową porą, lecz teraz, kiedy spodziewamy się wszyscy nadejścia wiosny, jakby odrobinę duszno. Krew wrze i z tego wrzenia unosi się ku górze jakaś nienazwana tęsknota, i chciałoby się chwilę tak samemu, bez świadków, sami wiecie jak to jest...
Czas wziąć głęboki oddech. Czas wystawić nos spod pierzyny i zleźć z zapiecka. Poza tym, nadszedł najwyższy czas zająć się własnym zdrowiem - zbliża się przecież termin rozwiązania. Odkąd pewnego mrocznego dnia we wrześniu zeszłego roku, za sprawą Fabryką Słów, zostałem ku obopólnej uciesze, literacko zapłodniony, pomimo błogosławionego stanu nie zmniejszyłem tempa pracy. Pokłosie zimowych wysiłków to, oprócz zbliżającej się premiery zbioru powiadań, kilka historii w przygotowaniu do publikacji, oraz... uczucie ogromnego zmęczenia.
Wychodzę więc z własnego forumowego pokoiku, pamiętając, że Fahrenheit nigdy nie odmówił i zapewne nie odmówi, mi schronienia, i na pewien czas idę wylegiwać się w przytulnym mroku własnego bloga.