wtorek, 12 maja 2009

Po co gonić króliczka? - Updike wymierzony prosto w nasze głowy.


„You can run, but you cannot really flee.”

Poznajcie Harry’ego „Królika” Angstroma, dawnego szkolnego asa koszykówki obecnie przykładnego ojca i męża pewnej Janice zamieszkałego w mieścinie, która tylko dzięki nieznanemu kaprysowi nazywa się Brewer zamiast nosić kolejny porządkowy numer, tak bezbarwną i identyczną okazuje się kalką tysiąca nudnych podobnych mu amerykańskich miast.

Poznajcie los, jaki spotyka osławionych pieśniami króla i królową maturalnego balu, w chwili, gdy zamykają się za nimi drzwi udrapowanej krepiną gimnastycznej sali i oboje wkraczają w PRAWDZIWE życie.

Zajrzyjcie za kulisy festiwalu „American Dream”, poczujcie zapach stęchlizny bijącej z garderób bezimiennych gwiazd, które nigdy na niego nie dotarły, bo utknęły gdzieś w połowie drogi - przywalone stosami pieluch, uwiązane do moralnego postronka własnej parafii, skazane na wieczne sąsiedztwo bigotów i zawistników, o wykrzywionych i złych twarzach, na lepką pieszczotę ich spojrzeń.

Witajcie w królestwie Johna Updike’a...

Kiedy w 1960 roku John Updike napisał „Uciekaj króliku” mierzył nim prosto w skostniałe serca i puste głowy swoich współbraci z nadzieją, że wizja, którą zawarł w książce – krajobraz jałowej ziemi niczyjej, którą na nową drogę życia ówczesne społeczeństwo wręczyło amerykańskiej młodzieży lat sześćdziesiątych, aby zamiast obiecanych ogrodów dorosłości, zasypać nią oczy, uszy i usta wiecznie niedojrzałych everymenów – warta jest spisania i zapamiętania jako przestroga dla przyszłych pokoleń.

Updike sporządził gorzkie świadectwo tamtych czasów, pisząc bezprecedensowo, lecz językiem tak barwnym i plastycznym, że na jego tle każda mroczna scena i podła rzecz, na którą natrafiamy podążając śladami uciekającego od „szarej rzeczywistości” Królika, wydaje się tym bardziej zła, sczerniała i marna.

Proza Johna Updika błyszczy, mieni się, fascynuje.

„Uciekaj, króliku” to literacka ostra amunicja – i nawet po pięćdziesięciu bez mała latach nie straciła nic ze swojej siły rażenia.

„You get the feeling you’re in your coffin before they’ve taken your blood out.”