Wróciłem z urlopu. Urlop ma to do siebie, że kiedyś się kończy - rzecz niby spodziewana, ale u mnie wywołała szok. Dwa tygodnie campowałem po całej Europie, nawinąłem na koła coś ponad 5200 km, z czego tysiąc sześćset w, bagatela, ostatnie 19 godzin aby powrócić do naszego kochanego kraju, z przemożnym przeświadczeniem, że może geograficznie to my w tej Europie jesteśmy, ale już kulturowo, to raczej nie. Przykre to, ale prawdziwe; jak to powiedział Johnny Knoxville - Polska to Meksyk Europy. Naprawdę, z bolącym sercem, ale trudno mi się z tym nie zgodzić. Spotkamy się kiedyś przy piwie to więcej Wam o tym opowiem.
Co do rozterek czytelniczych:
"Jezus na marsie" kontra skromne mua - 1:0; ta książka zdecydowanie mnie przerosła.
"Październikowa kraina" - zawiedzione nadzieje; za dużo Bradbury'ego w Bradbury'm; zbyt nierówno Bradbury'm w Bradbury'ego?
"Historia twojego życia" - kazała zastanowić mi się nad tym, czy w ogóle rozumiem współczesne sci-fi...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz