Spędziłem tydzień w Krakowie. Konkretnie na Kazimierzu, konkretnie na ulicy Szerokiej, konkretnie w Hostelu tamże. Oto czego się nauczyłem:
- Zapiekanki od Endziora należy zamawiać w dwie osoby, zjedzenie takiego potwora samemu grozi odroczoną gastronomiczną śmiercią.
- Włoskie knajpki pod względem klimatu przebijają wszystkie inne (choć primo włoska knajpa secundo w dzielnicy żydowskiej tertio w Polsce trąci cokolwiek perwersją).
- Zgubienie przenośnego dysku z kopiami zapasowymi wszystkich tekstów nie jest tak tragiczne jakby się to mogło wydawać; przy odrobinie dobrej woli, gubiący, jest w stanie wytłumaczyć samemu sobie, że właściwie to dobrze się składa, można rozpocząć pewne rzeczy z czystym kontem.
- Oglądanie Woody'ego Allena w multipleksie, razem z setką osób ćpających naczos i pochlipujących Fantę z kubeczków ćwiczy cierpliwość.
- Nie należy wierzyć zapewnieniom właścicielom hostelów, że zgodnie z informacją na stronie, cenę za pobyt można negocjować, nie popuszczą nawet dziesiątki.
- Wysoki pokój w jednym oknem wychodzący na zamknięte podwórko, działa cokolwiek depresjogennie.
- Mleko UHT nie psuje się, co zmusza do zastanowienia, czy to właściwie jest jeszcze mleko...
Zapiekanki od Endziora należy zamawiać tylko w przypadku gastrofazowego emergency po obfitym piciu/paleniu/innym wysiłku. Wtedy nawet nie zauważasz kiedy zjadasz całość.
OdpowiedzUsuń