czwartek, 31 grudnia 2009

Nowy Rok, Stare Dzieje


Spójrzcie, kolejna Noc Sylwestrowa za pasem. W skali kosmicznej niby nic, a jednak. Za parę godzin przełamie się obecny rok i nastanie nowy. I chociaż świadomi jesteśmy upływu czasu, bo w dzisiejszych czasach zegary łypią na nas zewsząd, jeden choćby i teraz migoce do mnie z ekranu komputera, to jednak upływ pospolitej sekundy ze zmianą lat w kalendarzowej dacie ma mniej więcej tyle wspólnego co wystrzał kapiszonu z eksplozją wodorowej bomby.
Tak. Sylwestrowa data zmienia się z jakimś dzikim, upiornym hukiem – hukiem, który, przynajmniej w moim przypadku, oznacza jedno: coś przepadło bezpowrotnie. Bum! 2009! Adios! 2010! Wilkommen! Trochę za szybko to wszystko się zmienia, za szybko. Rzeczy, które domagały się naprawy – zdmuchnięte i na zawsze zepsute. Rzeczy dobre – postrzępione i wyrzucone w dal. Przemijanie to proces straszliwy i niezbędny zarazem, rozumiem to doskonale. Ale czy nie ma jakiegoś lekarstwa na przemijanie?
O choćby i to, wywiad w Radiu Euro: http://www.youtube.com/watch?v=1tpaZWwSifs
Byłem tam, gadałem jak najęty. Na ile teraz można wierzyć moim słowom odciśniętym w ulotnym eterze tych dwudziestu minut?
Wydarzyło się. Zostało po mnie kilka dźwięków. I co dalej?

Każde wspomnienie to potworne placebo serwowane samemu sobie w nieuniknionym procesie umierania. A jednak cieszy...

Nigdy się w tym nie połapię.

Tymczasem,
Wszystkiego Najlepszego na Nowy Rok!

Zapamiętajcie go dobrze.
Może kiedyś się Wam do czegoś przyda.

2 komentarze:

  1. nie dałeś pani dojść do głosu;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo sentymentalny post Panie Pawle. No, ale właśnie takie emocje pojawiają się zazwyczaj na koniec roku, więc rozumiem. A co do lekarstwa na przemijanie, to chyba autor genialnego opowiadania o wampirach powinien znać ;)

    OdpowiedzUsuń